Scenariusz odcinka
Z ciemności wyłania się żaba grająca na fortepianie tajemniczą melodię, śpiewając. W czasie piosenki pojawiają się migawki ujęć z postaciami z dalszych odcinków. | |
Narrator | (na ekranie przewijają się cienie) Gdzieś, w bardzo starych i zakurzonych kronikach jest miejsce znane tylko wybrańcom. To bardzo tajemnicza kraina, zwana Nieznandią. (pojawia się cień ptaka na drzewie) Tam dawno zapomniane opowieści ukazują się wędrowcom błądzącym w leśnej głuszy. |
---|---|
Ptak odlatuje, a pojawiają się Wirt i Greg idący przez las. | |
Greg | ... Antylopa, Guggenheim, Albert, Salami, Śmieszek, Nerwus, Tom, Tomasz, Tamburyn, Głowonóg, McGula, Karczoszek, Pingwin, Pete i Steve... Ale chyba najgorsze imię dla tego żabusia to- |
Wirt | Zaraz, zaczekaj. Uch, Greg... (rozgląda się: zauważa groźnie wyglądające drzewo, sowę, cienie wiewiórek z czerwonymi oczami) Gdzie my jesteśmy? |
Greg | W lesie. |
Wirt | To znaczy... co w ogóle tu robimy? |
Greg | Idziemy do domu. |
Wirt | Greg, zabłądziliśmy. Trzeba, trzeba zostawić znaki czy coś... |
Greg | Zostawię rodzicom cukierkowy trop. (wyciąga cukierki ze spodni i rozsypuje je) |
Wirt | (wzdycha) Nie. Choć zabłądziłem, moje zranione serce zostało w domu i, złamane, spoczywa na cmentarzu utraconej miłości. Do jedynej- (słyszy rąbanie drewna) (wstrzymuje oddech) Słyszałeś to? |
Greg | Tak. (ukrywają się za pobliskim drzewem) |
Wirt | Czy myślisz, że to jakiś opętany szaleniec z siekierą czyha w mroku na niewinne ofiary? (Greg biegnie do przodu) Greg, Greg! (zrozpaczony idzie za nim) Greg, i znowu wpakujesz nas w kłopoty- |
Wirt wstrzymuje oddech i dostrzega Drzewiarza, śpiewającego niewyraźnie i zbierającego gałęzie. | |
Greg | Trzeba poprosić o pomoc. |
Wirt | Nie będziemy o nic prosić. |
Greg | Ale- |
Wirt | Shh! |
Greg | Cicho. |
Wirt | Ciszej. |
Bracia spierają się, Wirt zamyka Gregowi usta. W tym czasie Drzewiarz przestaje śpiewać i idzie do lasu, zabierając ze sobą latarnię. | |
Wirt | Kurczę, trzeba było poprosić, co nie? |
Beatrice | Może ja wam pomogę. (odwracają się i widzą ptaka na drzewie) Bo zabłądziliście, prawda? |
Wirt | (wstrzymuje oddech i klepie się w twarz) Co tu... Co się dzieje, u licha? |
Greg | Ty bijesz się po buźce, ja odpowiadam na twoje pytanie, no i- |
Wirt | Słuchaj, Greg. Przecież ptak ma za mały mózg, aby sensownie rozmawiać. |
Beatrice | Obrażasz mnie? |
Wirt | Znaczy twie-twierdzę, że tylko to, to jest dziwne. Wiesz, niezwykłe. (Greg przyczepia cukierka do przechodzącego obok żółwia) Znaczy... ojej, nie mów do tego, Wirt. |
Beatrice | Tego? |
Wirt | Uh... uh- (nagle Drzewiarz z latarnią pojawia się za nim) |
Drzewiarz | Czego tu szukacie? Gadajcie, smyki! |
Beatrice | No to ja już lecę. Pa. (odlatuje) |
Wirt | (Drzewiarz patrzy na chłopców) Za- za- zar- zaraz, proszę pana, nie obchodzą nas pańskie sprawki. Chce- chcemy tylko wrócić w jednym kawałku do domu. |
Drzewiarz | Ten las to nie jest miejsce dla dzieci. Nie wiecie, że Bestiusz tutaj czyha? |
Wirt | Bestiusz? Yyy, nie- nie- nie słyszeliśmy o nim. Po prostu zabłądziliśmy w lesie. |
Drzewiarz | Więc witajcie w Nieznandii, chłopcy. Zgubiliście się na dobre. (wiatr wieje obok strasznego drzewa. Akcja przenosi się do młyna. Wirt i Greg stoją w salonie. Drzewiarz zapala w kominku) Ten stary młyn był opuszczony. Przysposobiłem go zatem do własnych potrzeb. Gdy będę pracował, tobie i bratu nic tu nie grozi. |
Greg | (umieszczając cukierki na podłodze) Słodki trop. Słodki trop. Słodki trop. |
Wirt | Ale jaką pracę pan tutaj wykonuje? |
Drzewiarz | Każdy ma lampę do zapalenia, (zapala swoją latarnię) ta zaś jest moja. Mielę tu gałęzie straszliwego widmodrzewia na olej, by lampa się paliła. (łamie patyk i rzuca go na bok, wpatrując się w ogień) Taka jest moja dola. Takie moje brzemię. |
Wirt | (szepcząc do Grega) Nawija jak czubek. Chyba powinniśmy stąd wiać, jeśli się da. Ale pewnie dobrze zna te lasy, więc trzeba do ogłuszyć. Tyle że to się może źle skończyć, nie? Tak, to zły plan. Odwołuję to, zły plan. |
Greg | Dobra. |
Drzewiarz | O czym szepczecie, smyki? |
Greg | Zastanawiamy się, którędy stąd zwiać. |
Wirt | Shh! (zaczynają uciszać siebie) |
Drzewiarz | (wstaje, jęcząc) Idźcie, jeśli chcecie. Lecz pamiętajcie, w lesie czyha Bestiusz. Zawsze wyśpiewuje swoją żałobną piosnkę, szukając takich zbłąkanych duszyczek. |
Greg | Chce nam pomóc? |
Drzewiarz | Nie, bynajmniej. Czeka mnie praca w młynie. Gdy skończę, postaram się wskazać wam drogę, jeśli do mego powrotu nie dacie stąd dyla. (wychodzi, trzaskając drzwiami) |
Wirt | Huh. Chyba możemy już iść... Ale sam nie wiem. Greg? |
Greg | Co? (bierze drewno, macha nim i wyrzuca) |
Wirt | Myślisz, że Bestiusz tam czyha? A może ten gość nas zwodzi? |
Greg | (roztargniony) Aha. |
Wirt | No bo mógł się od razu nas pozbyć, gdyby miał taki zamiar. A napalił w kominku, to miły gest... (siada na tapczanie) |
Greg | Tak! |
Wirt | A jeżeli Bestiusz tam jest? Skoro ptak umiał mówić to... |
Greg | Tak! |
Wirt | (wzdycha i kładzie się) Czy ja wiem. Czasami czuje się, jakbym był zwykłą, małą łódką płynącą meandrami rzeki, wciąż dryfującą ku bezkresnemu morzu. (Greg bierze dmuchawę do kominka i macha nią) Jestem coraz dalej i dalej od celu. Gdzie ja chciałbym być no i kim chciałbym być? |
Greg | O, dziwnie mówisz. A wiesz, że namoczony rodzynek zamieni się w winogrono? To bajdułki gębulki. (pokazuje kamień z namalowaną twarzą) |
Wirt | (wzdycha) Nie pomagasz mi. Może pobawisz się ze swoją żabą? |
Greg | O, blaszka. I gdzie jest ten mój żabuś? Zaczekaj tu chwileczkę, braciszku. Jak wrócę, wykonamy twój plan. (rzuca cukierki i wychodzi na zewnątrz) Kiciu! Kiciu! Gdzie ten żabuś, co wabi się Kicia? (przewraca się) Whoop! Wyłożyłem się na cuksowym tropie! (słyszy za sobą czyiś oddech) Huh? (podchodzi do skraju lasu i patrzy w ciemność. Za sobą słyszy rechot żaby) Żabuś bawi się ze mną w chowanego. (wchodzi na beczkę i patrzy do młyna) Kiciu... (widzi Drzewiarza śpiewającego do siebie, produkującego olej do butelki) Wstrętne. (żaba rechocze) Kicia? (znowu słyszy czyiś oddech) Hmm, czy to- whoop! (wpada do beczki, w której znajduje się żabuś) Ach, tutaj jesteś! (żaba rechocze) |
Greg | (oddech robi się coraz głośniejszy) Wirt? (dalej słychać oddech) Kicia? (wielki czarny pies zagląda do beczki) Masz bardzo ładne oczy... (potwór zaczyna warczeć) |
Wirt | (słysząc trzask) Greg? Uch... (kolejny trzask, wchodzi Drzewiarz) |
Drzewiarz | Co się dzieje? Gdzie jest twój brat? |
Wirt | Bo ja wiem? |
Greg | (chodzi z kawałkami zepsutej beczki) Rajciu bajciu, ale klawo! (stwór niszczy drzwi, rzucając Grega na schody, i warczy) |
Wirt | To Bestiusz! |
Drzewiarz | Odsuńcie się, chłopcy! Ten zwierzak może być- (Greg uderza go w głowę deską i traci przytomność) |
Wirt | Czemu to zrobiłeś, Greg?! |
Greg | Chciałeś go ogłuszyć, prawda? Taki był plan. |
Wirt | Nie! To zły plan! Wycofałem się z niego! Aah! (istota podchodzi bliżej, Wirt kryje się za kratą) |
Greg | Klaps! Klaps! (uderza zwierzaka trzonem od siekiery) Klaps! (zwierzę odwraca się i ryczy, Wirt ucieka) |
Wirt | Ruchy, ruchy, ruchy, ruchy, ruchy! (zwierzę ryczy) |
Greg | Kamuflaż cukiereczkowy! (rzuca słodycze, chwyta siekierę i żabę, biegnie do Wirta) Ruchy, ruchy, ruchy, ruchy, ruchy. (zwierzę biegnie za nimi) |
Wirt | Greg! |
Greg | Ale frajda, co nie? |
Wirt | (stworzenie zbliża się, Wirt wyrzuca w niego ziemniakami z worka) No chodź, masz! |
Greg | Czy ja też powinienem coś rzucić? Częstuj się! Ha ha! (rzuca cukierkami, bestia zatrzymuje się i zjada słodycze) |
Wirt | Wcina twoje cuksy. |
Greg | No a może zjadł mój cuksowy trop prowadzący do młyna. |
Wirt | Ugh, Greg! Naprowadziłeś Bestiusza prosto na nas! (stwór przewraca stół, za którym schowali się bracia. Obaj jęczą) Hej, daj siekierkę. Jesteś za mały na taką broń. (stworzenie próbuje dostać się do braci, drapiąc stół) Aah! Mu- mu- mu- musimy stąd pryskać! (Greg wchodzi po drabinie. Bracia wspinają się i wchodzą na dach młyna. Stwór niszczy sufit i zbliża się do chłopców) |
Wirt | Aah! Greg, oddaj mu resztę cukierków! (Greg sprawdza spodnie, ale są puste. Znajduje cukierka na pelerynie Wirta i rzuca go na dół) |
Greg | Hop. (stwór skacze po cukierka i wplątuje się w koło wodne. Maszyna skrzypi. Dach ulega zniszczeniu i chłopcy wpadają do wody. Stwór wypluwa żółwia z cukierkiem na skorupie) |
Greg | Hej, Wirt, spójrz! |
Wirt | Greg? |
Greg | (wychodzi z rzeki na psie normalnej wielkości) Zobacz, wypluł żółwia no i teraz jest moim przyjacielem. (pies próbuje się wysuszyć, zrzucając Grega. Zwierzę odchodzi, dysząc) Hej, a dokąd to? I on też sobie poszedł. |
Drzewiarz | Mój młyn zrujnowany. Cały olej- przepadł! (podnosi zniszczoną butelkę po oleju) |
Wirt | Ale wi- widzi pan? Be- Bestiusz nie sprawi już kłopotu. (wskazuje na śpiącego psa) |
Drzewiarz | Ten pies?! Ależ to wcale nie jest Bestiusz! Bestiusza nie da się ugłaskać niczym wiejskiego burka! On grasuje po nocach. Zawodzi jak cztery wichry. Niweczy wszelką nadzieję. Wykrada dzieciaczki, ech, a w dodatku niszczy ludzkie pragnienia i... (mamrocze) |
Wirt | Zawsze narozrabiasz, Greg. |
Drzewiarz | Smyku, te uwagi skieruj do siebie! Przecież to ty jesteś od niego starszy, więc ponosisz odpowiedzialność za to i za czyny brata! |
Wirt | Yyy, no ten, przepraszam pana. A może to na- naprawię? Yyy, raczej nie. |
Drzewiarz | Ruszaj w drogę. Zabierz brata na północ i szukaj miasta. |
Wirt | Tak, dziękuję. Chodź, Greg. (zaczynają iść w głąb lasu przez rzekę) |
Drzewiarz | I jeszcze jedno. Strzeż się tej Nieznandii oraz Bestiusza. I opuść te lasy, jeśli tylko zdołasz. Oto twoje brzemię, które masz dźwigać. |
Wirt | Tak, jasne. Rozumiem. |
Drzewiarz | (do Grega) A ty, brzdącu, dbaj o żabę i nadaj jej właściwe imię. |
Żabuś | (rechocze) |
Greg | Dobrze. (odchodzą; po jakimś czasie wędrówki) Wirt, chyba wymyśliłem dla żabusia nowe imię. Będę na niego wołał "Wirt." |
Wirt | To może być kłopotliwe. |
Greg | Nie. Do ciebie będę mówił "Kiciu". |
Wirt | Co? To ja nazwę cię "Cuksoportek". |
Greg | Raju, klawo. |
Żabuś | (rechocze) |
Greg | Brawo, Wirt. |
Wirt | Dzięki. |
Greg | Nie mówiłem do ciebie, tylko do Wirta. |
Koniec odcinka. |